sobota, 30 lipca 2011

Pysio Królisio. :)

Pragnę przedstawić wszystkim stworzonko, które od tygodnia zamieszkuje mój pokój. :)

oto Smyk :)


Póki co, Smyk jest po poważnym zabiegu usuwania ropniaka, nigdy w życiu już nie chciałabym przeżywać tego samego... 
Ale jest fighterem, ranka goi się szybko, Smyk wcina marchewki aż się uszy trzęsą. ;) 
Przyzwyczaił się już do mnie i do domowników, jest nadzwyczaj spokojnym królikiem, strasznie ciekawskim. ;)
Dostałam go od chłopaka, i mimo, że chciałam rudego kota, to rudy królik też mnie ucieszył. :))

wtorek, 19 lipca 2011

TAG: One Lovely Blog Awards :)

TAG dotarł do mnie od halloyellow :) 
nie mam pojęcia kogo mam tutaj otagować, gdyż albo nikt poza nią mnie nie czyta, albo... nikt poza nią i mna jeszcze :D





zasady:

1. W odpowiedzi na nominację wpisz podziękowania i link blogera, który przyznał wam tę nagrodę.
2. Skopiuj i wklej logo na swoim blogu
3. Napisz o sobie 7 rzeczy
4. Nominuj 16 innych cudownych blogerów(nie można nominować blogera, który wam przyznał nagrodę)
5. Napisz im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji :)


Siedem rzeczy o mnie. ;)

1. Uwielbiam zdjęcia. Oglądać, robić, przeglądać na stronach. Marzy mi się ogromny kolaż ulubionych zdjęć na ścianie. :)
2. Moją pasją jest siatkówka. Uwielbiam w nią grać, po rozegranym meczu poziom endorfin w moim organizmie wzrasta kilkukrotnie. ;) Kiedyś nawet chciałam pójść do gimnazjum sportowego w Kaliszu, żeby zająć się tym na poważnie, jednak plany spełzły na niczym...
3. Chciałabym mieć rudego kota! Moje marzenie od dzieciństwa, niestety pozostanie zapewne niespełnione, gdyż mój tato oraz mój chłopak nienawidzą kotów. :(
4. Nienawidzę soku pomidorowego i grejfrutowego. Ochyda!
5. Uwielbiam ręcznie wykonywać kartki okolicznościowe dla moich znajomych. :) uważam, że takie mają w sobie duszę. :) 
6. Od 6 lat mam Przyjaciółkę, która wie o mnie wszystko, a nigdy w życiu nie widziałam jej na oczy, bo mieszka dość daleko... :))
7. Mój obecny chłopak może mnie podnieść jedną ręką i przy nim wyglądam jak skrzat ogrodowy - ma 2 metry wzrostu. :) 






wtorek, 12 lipca 2011

Co w mojej torebce piszczy! :)

Damska torebka - otchłań bez dna. ;) 
a co właściwie się w niej znajduje? 




Torebka została zakupiona rok temu w lokalnym sklepie. Uwielbiam wręcz duże torebki, zazwyczaj są w niej nie tylko moje rzeczy ale i również drobiazgi mojej przyjaciółki, która z kolei torebek nie znosi, więc przypada mi rola wybawcy, z większości rzeczy korzystamy wspólnie. ;) 
no to zaczynamy! 

1. Chusteczki higieniczne. 
Niezła ze mnie fleja, więc chusteczki przydają się w 100%, zawsze w mojej torebce znajduje się paczka lub nawet dwie. Zwłaszcza teraz, kiedy oficjalnie rozpoczęłam sezon jedzenia lodów i owoców poza domem, gdzie nie mogę od razu umyć rąk. Chusteczki nawilżane niestety zakończyły swój żywot kilka dni temu i nie miałam okazji ich kupić.
2. Okulary przeciwsłoneczne. 
Kiedy słonko sprzeciwia się zbyt mocno lądują na moim nosie i od razu mi lepiej. :) kupione bodajże rok temu w Makro za niewielkie pieniądze już swoje przeszły. Póki co nie zamierzam ich zmieniać na inny model, te są optymalne i przede wszystkim bardzo wygodne! :)
3. Zapach Puma JAM. 
TUTAJ. troszkę więcej o niej. :) uwielbiam komplementy dotyczące zapachu, więc nie rozstaję się z nią nawet na chwilkę. :)
4. Balsam do ust.
Słońce nie sprzyja zbyt mocno kuszącym, nawilżonym ustom, więc pod ręką zawsze mam mój ukochany balsam do ust o którym mowa była już tutaj. :)
5. Długopis i nożyczki.
Głupi szkolny nawyk pozostał jednak we mnie i nie rozstaję się z długopisem. Może być przydatny, np. do zapisania numeru telefonu jakiemuś przystojniakowi. ;) nożyczki bardzo ułatwiają walkę z przeróżnymi opakowaniami, wyskakującymi znienacka nitkami i innymi niespodziankami od losu. :)
6. Pendrive.
Zaczęłam go nosić stosunkowo niedawno, właściwie przypadkowo, oddał mi go znajomy a ja zapomniałam go wyjąć i tak zadomowił się w mojej torebce. Przydatny zwłaszcza podczas spontanicznych odwiedzin u znajomych - zauważyłaś fajny film? wrzucasz na pendrive'a i bez problemu oglądasz go w domu. 
7. Krem do rąk.
Zawsze milej jest podać wypielęgnowaną i nawilżoną dłoń niż takiego małego sucharka, więc kiedy pamiętam i jest taka potrzeba aplikuję odrobinkę na łapki. :)
8. Telefon. 
LG Monte. Nie rozstaję się z nim nigdy. ;) służy jako sposób komunikacji, jako aparat oraz jako przenośny odtwarzacz muzyki. :)
9. Słuchawki.
Bez nich nie ruszam się z domu, a jeśli na chwile mi się zapodzieją wychodzę z domu z wielkim bólem serca. :) uwielbiam spacerować i wsłuchiwać się po drodze w ulubione utwory, wtedy droga jest sto razy przyjemniejsza!
10. Portfel. 
Prezent od byłego już chłopaka. Marks&Spencer - marka zdecydowanie z wyższej półki zobowiązuje. :) ale ze spokojnym sumieniem przyznaję, że jak na dwa lata użytkowania nie widać po nim żadnych śladów, wygląda jak nowy. :) przy zamku znajdują się drobne frędzelki, którymi uwielbiam się bawić czekając w kolejce do kasy. :) jest duży i pojemny. Zazwyczaj noszę w nim pliczek kartek, w razie gdybym musiała coś na szybko zanotować. Uwielbiam go!
11. Mały portfelik nr 2.
znajdują się w nim środki potrzebne kobietom w TE DNI. ;) noszę je cały miesiąc, w razie, gdyby jedna z moich znajomych potrzebowała pomocy. 

To by było na tyle... :) 
a co Wy kryjecie w swoich torbach?

Emulsja do opalania Ziaja - Sopot Sun.

Letni czas = długie godziny spędzone na słońcu.
Efektem takiego chilloutu jest zazwyczaj zarumieniona skóra i nieprzyjemności związane z dotykiem opalonych miejsc - to pewnie każdy zna z autopsji. ;)
Po pierwszej wizycie na basenie w tym roku nie było ze mną najgorzej, jednak nauczona doświadczeniem postanowiłam przed kolejną wizytą kupić coś ochronnego aby ukoić ramiona podczas kolejnej dawki słoneczka.
Wybór padł na jeden z kosmetyków z linii Sopot Sun - wodoodporną emulsję z filtrem 20.



Co w nim lubię.

+ przede wszystkim WRESZCIE zmienione opakowanie. :) mimo, że jaskrawe, pomarańczowe opakowanie stanowiące znak rozpoznawczy tej marki jest tak samo jaskrawe i pomarańczowe jak zwykle, odrobinę zmieniony design dla mnie był miłym zaskoczeniem. :)
+ konsystencja kosmetyku - bardzo podoba mi się to, że emulsja jest gęsta a dosyć szybko wnika w skórę. kiedy skóra jest przesuszona od słońca emulsja przyjemnie ją koi i nawilża.
+ od zawsze podobał mi się zapach tych kosmetyków - spotkałam się już z przeróżnymi emulsjami do opalania, i przyznaję z ręką na sercu, że zapach tego jest jednym z ładniejszych. :) zaczynam się powoli przyzwyczajać, że kosmetyki z Zaji niosą ze sobą przyjemną woń. :)
+ praktyczne opakowanie - tak, to muszę przyznać, opakowania tych kosmetyków nigdy mnie nie zawiodły. mogę spokojnie wrzucić je w torebkę bez strachu, że się otworzy i zabrudzi resztę moich skarbów. 

Czego w nim nie lubię. 

- oszukany motyw wodoodporności - po wysmarowaniu się nim odczekałam dobre 15 minut zanim wślizgnęłam się do wody. Po wyjściu z basenu na mojej skórze nie pozostała krzta kosmetyku - a podobno jest wodoodporny. Trochę szkoda, że hasło to zostało rzucone tylko po to, aby przyciągnąć klientów. Pamiętam, że kiedy używałam kosmetyków bodajże z Kolastyny po wyjściu z basenu na mojej skórze pozostawały kropelki wody jakbym wysmarowała się bardzo tłustym kremem. Tutaj tego zjawiska niestety nie zauważyłam.
- nie podoba mi się również to, że kosmetyk średnio chroni skórę. Dla mnie filtr 20 był od zawsze już bardzo wysokim filtrem, i kiedy się takowym smarowałam miałam na prawdę długi czas zanim skóra choćby się zarumieniła. Być może z wiekiem skóra człowieka inaczej reaguje na promienie słoneczne, jednak po kilkukrotnym wysmarowaniu się tą 20stką moje plecy i tak wyglądały jakbym leżała plackiem co najmniej 2 dni w pełnym słońcu... 


Cena : ok. 10 zł 
Lokalizacja : w moim przypadku ponownie Polo Market, jednak z doświadczenia wiem, że jest ogólnodostępny w każdej drogerii.
Ocena : 3 / 5

Avon Color Trend - Mascara.

Ostatnimi czasy mam szczęście do prezentów od bliskich. :) 
kolejnym z nich jest tusz do rzęs z kolekcji Avonu Color Trend.






Co w nim lubię.

+ jeśli chodzi o przedłużanie rzęs jak dla mnie spełnia swoje zadanie. Nie zostałam obdarzona rzęsami do nieba, więc każda pomoc ze strony takowych kosmetyków u mnie plusuje. :) 
+ pokrywanie rzęs - szczoteczka jest gęsta i ma stosunkowo długie włoski, więc nakładanie tuszu nie sprawia większych problemów, pokrywają się ładnie, równo i przyjemnie się je maluje.
+ zapach - mimo tego, że to najzwyklejszy tusz na świecie zwróciłam uwagę na jego zapach. może to mój wyczulony zmysł węchu, może to przez to, że lubię zapach tuszu, ale ten tutaj bardzo mi się podoba. ;)
+ fajne opakowanie - czarny pojemniczek i odblaskowe niebieskie zakręcotko od razu zwróciło moją uwagę. Opakowanie jest jakieś takie radosne i aż przyjemnie na nim wzrok zawiesić. :) fajnie się prezentuje na mojej kosmetykowej półce. :)

Czego w nim nie lubię. 

+ przede wszystkim tego, że na szczoteczce zbiera się czasami za duża ilość kosmetyku, przez co po nałożeniu na rzęsy łatwo o odbicia tuszu na górnej powiece. 
+ mam wrażenie, że tuszu jest malutko... niby 7ml, ale po kilkukrotnym użyciu wyraźnie czuć, że kosmetyku ubyło. wniosek = średnio wydajny. 


Test kosmetyku na oku.

 oko nieumalowane.



oko umalowane.


Jako, że jest to prezent nie mam pojęcia ile kosztował, ale myślę, że w katalogu AVONu taka informacja się znajdzie. :)

Ocena : 3/5 :)


poniedziałek, 11 lipca 2011

Puma Jam - nowość w gamie zapachów Pumy!

Coś nowego dla wszystkich miłośników zapachów Pumy! :)



Wszystko zaczęło się od opowieści mojej przyjaciółki, że widziała reklamę nowego zapachu od Pumy. Pierwsza moja myśl - 'może próbują odnowić naszą pamięć o Pumie Animagical, którą miałam w zeszłym roku'. Okazało się jednak, że moja best miała rację i Puma wypuściła na rynek całkiem nowy, wakacyjny zapach.
PUMA JAM dla kobiet to słoneczny, kwiatowo-owocowy zapach z intrygującą, ciepłą nutą bursztynu – prawdziwa esencja wakacyjnego nastroju. W miarę uwalniania się nut głowy, serca i bazy zapach rozwija się, roztaczając nastrój przyjemnego letniego dnia. Na początku ujawniają się nuty porannego słońca: złocisty ananas, olśniewająca cytryna, czarna porzeczka i bergamotka. Następnie rozwijają się gorące, południowe nuty serca. Dzięki różnokolorowym płatkom kwiatu brzoskwini, róży, jaśminu i frezji zapach staje się pełny i kobiecy. Na końcu zaś pojawia się spokojna, zrelaksowana nuta ciepłego letniego wieczoru: łagodny, intrygujący zapach białego cedru. 
Szczerze powiedziawszy spodziewałam się po tym zapachu trochę więcej. Więcej świeżości, lekkości. Takie zwykle były zapachy tej firmy, do takich zapachów się przyzwyczaiłam, takie je pokochałam. :) 
Tutaj jest odrobinę inaczej. Zapach jest odrobinę cięższy, głębszy. Spodziewałam się rześkości jak przy Animagical. :) ale szczerze? Taka odmiana jest zupełnie przyjemna. 
Perfum dostałam w prezencie od chłopaka podczas wspólnych zakupów. Miałam wybór między tą a I'm going, więc postanowiłam wypróbować tę nowość i jak do tej pory podoba mi się! 
Jako, że jest to woda toaletowa zapach unosi się na prawdę długi czas i czaruje ciemnookich przystojniaków podczas wypadów na Wrocławski rynek... :)) 

Dostępne produkty w linii damskiej tegoż zapachu :

Woda toaletowa 20 ml, 40 ml, 60 ml
Żel pod prysznic 150 ml
Dezodorant w atomizerze 75 ml
Dezodorant spray 150 ml


Ocena : 4,5 / 5 :))

Garnier - Podstawa Pielęgnacji - Mleczko do demakijażu.

Chcąc spożytkować czas, w którym nie śpię, bo zwyczajnie moje oczy osiągnęły rozmiar pięciozłotówek i nijak nie potrafię ich skleić przedstawiam jeden z moich najnowszych nabytków.


Mleczko do demakijażu - Podstawa Pielęgnacji Garnier do skóry normalnej i mieszanej.

Ostatnimi czasy produkty z tej firmy wzbudziły we mnie zaufanie. Krem, o którym mowa w poprzedniej notce sprawuje się świetnie, antyprespirant również sobie chwalę. :) 
buszując po PoloMarkecie zahaczyłam wzrokiem o stoisko z kosmetykami szukając nowości. W oczy rzuciło mi się właśnie to mleczko oraz tonik z tej samej serii. Pokusiłam się jednak o mleczko, gdyż nie jest ono typowo na oczyszczanie twarzy, ale również używać go można, i w zasadzie takie jest jego zadanie, do demakijażu, a takiego kosmetyku mi brakowało. :)

Co w nim lubię.

+ zapach - świeży, winogronowy, przyjemnie orzeźwia i daje zastrzyk energii, nuta winogrona jest rozpoznawalna, ale równocześnie na nachalna i unosi się przyjemnie przez jakiś czas. :)
+ konsystencja - mleczka do twarzy, które miałam okazję podkradać znajomym czy bratowej były zazwyczaj dziwnie wodnite i rzadkie. i mimo tego, że to nie jest nie wiadomo jak gęste, spełnia moje oczekiwania. 
+ spełnia swoje zadanie - zdecydowanie duży plus tego kosmetyku. nie dość, że makijaż zmywa się bardzo łatwo i przyjemnie, nawet wieczorem, kiedy tusz już mocno 'siedzi' na rzęsach wystarczy maksimum trzykrotnie potraktować je mleczkiem i osiągamy zamierzony efekt. :) do tego, jak już wspominałam, nadaje się do codziennego oczyszczania skóry, pozostawia ją gładką i pełną blasku, nie ma mowy o pozostawianiu tłustych obszarów, nie ściąga skóry, nie zatyka porów. 
+ wydajność tego kosmetyku bardzo mi się podoba! podobnie jak jego braciszek krem, wystarczy dawka wielkości pięciogroszówki aby oczyścić całą twarz np. rankiem, jeśli chodzi o demakijaż podwójna pięciogroszówka spokojnie daje radę. :)
+ cena jest bardzo przystępna. :) swoje kupiłam za niecałe 11zł., co wielkim wygórowaniem nazwać trudno, a z moich wczorajszych obserwacji we wrocławskim Tesco wynika, że produkt ten z łatwością można kupić za ok.
 9 zł. :)

Czego w nim nie lubię. 

- opakowanie - pomimo tego, że w buteleczce mieści się 200ml mleczka jest ono jakieś nudne. wydaje mi się, że designerzy postawili na klasyczny wygląd 'oto mleczko do demakijażu' ew. brakowało im pomysłu na coś innego. a szkoda, bo pewnie przyciągnęłoby to więcej klientów. :)
- nie spodobało mi się, że podczas zmywania makijażu oka, kiedy odrobina mleczka dostała się do środka spowodowała ogromne łzawienie i nieprzyjemne szczypanie. rozumiem, to kosmetyk, chemia i tak dalej... ale można chyba się domyślić, skoro służy do demakijażu, może się zdarzyć sytuacja podobna do mojej, i pomyśleć o ew. wyeliminowaniu przykrych efektów. być może to moje oczy są tak wrażliwe na wszelkie 'nowości', które się w nich pojawiają, ale to troszkę mimo wszystko zraża.


i w zasadzie to byłoby na tyle jeśli chodzi o ten produkt. :)
dla mnie cała gama winogronowych kosmetyków Garniera wydaje się być interesująca i przyciąga mnie swoimi zaletami jak tylko może. :) być może zdecyduje się na zakup toniku, ale póki co jestem pod kreską. :)

Ocena ogólna : 4/5 :)